poniedziałek, 20 sierpnia 2012

u Świętego Mikołaja

U Świętego Mikołaja było super. Okazało się, że nie musimy jechać aż na Biegun Północny, bo on na wakacje przyjeżdża do takiej swojej specjalnej wioski. Nie musiałam więc zabierać kurtki, wystarczyła bluza.
Najpierw jechaliśmy samochodem bardzo długo. Na szczęście wujek zabrał mi mały telewizorek i mogłam pooglądać sobie bajki, więc jakoś zleciało. Jak już dojechaliśmy, to okazało się, że więcej dzieci postanowiło Mikołaja odwiedzić... znaleźliśmy miejsce na parkingu i wtedy przesiadłam się na wózek. Do tej wioski wchodziło się przez taką dużą bramę, której pilnowały elfy. Jak wchodziło jakieś dziecko, to dostawało specjalną czapkę elfa. Ja też taką dostałam :)


Najpierw poszliśmy się przywitać z reniferami. Były w specjalnej zagrodzie i miały duże rogi. Był nawet Rudolf, ale nos mu nie świecił, bo on świeci tylko jak renifery latają. Tam można było kupić karmę dla reniferów i je pokarmić. Były specjalne dziury w ogrodzeniu, przez które wkładało się ręce i je głaskało. Ja też je głaskałam, mają bardzo gładką sierść. Na tym zdjęciu jestem z Rudolfem, który nawet mnie polizał :)


Jak już pogłaskałam i pooglądałam wszystkie renifery, poszliśmy na spotkanie z Mikołajem. Do Mikołaja była kolejka dzieciaków i trzeba było czekać. W jego domku wisiały różne zegary z różnymi czasami... i była duuuża skrzynka na listy. Jak bym wiedziała, to bym poprosiła mamusię żebyśmy taki list napisały. Kiedy już dochodziłam do Mikołaja, to usłyszałam jak mówią, że Pani Mikołajowej nie zobaczę, bo poszła robić obiad.  Tak mnie to zasmuciło, że aż się popłakałam. Jak mnie mamusia posadziła na kolanach Mikołaja, to wszystko mu powiedziałam, że powinien zatrudnić elfy, a nie zaganiać żonę do kuchni. Chyba trochę przegięłam... ale zdążyłam go pozdrowić od wszystkich dzieci, które znam, i od wujka Jurka. Niestety wszystkie zdjęcia z Mikołajem mam jak płaczę... nad Panią Mikołajową oczywiście ;)


W wiosce Świętego Mikołaja było dużo różnych atrakcji. Najpierw poszłam z rodzicami przewieźć się kolejką. Objeżdżała ona całą wioskę dookoła. Było bardzo fajnie, szczególnie jak przyspieszała. Po drodze mijaliśmy różne zwierzątka, elfy, a nawet jechaliśmy po takim moście, na którym strasznie trzęsło. Jak wróciliśmy to chciałam jeszcze raz pojechać, ale mamusia powiedziała, że może później bo inne dzieci czekają. Żeby trochę się zrelaksować, poszliśmy coś zjeść. Jadłam takie kawałki mięska w kształcie zwierzątek :) Do tego kanapka, którą mamusia zabrała z domku, popiłam herbatką i mogłam już iść się bawić. Dobrze, że tam były huśtawki, bo dorośli jedli trochę dłużej niż ja ;)
Następnie poszliśmy na karuzele :) Najpierw jechałam na koniku, a mamusia mnie trzymała, żebym nie spadła. Trochę za wolno jak dla mnie jechał ten konik, ale i tak się cieszyłam. Później poszliśmy z rodzicami na inną karuzelę, samoloty. Na nich było naprawdę super. Leciałam bardzo szybko, a do tego gdy przyciągałam kierownicę, to wznosiliśmy się do góry!!! Chciałam jeszcze iść na takie coś spadające i na rollercoaster, ale miałam za mało wzrostu i mnie nie wpuścili.



Byliśmy też w małym zoo, w którym były kurki, kózki i osiołki. Mamusia nakarmiła świnkę i musiała iść myć ręce, bo świnka było ubrudzona błotkiem. Tatuś z wujkiem wygrali dla mnie takiego dmuchanego kaczorka, trafiając do kosza piłeczkami. Jak tak chodziliśmy, to znaleźliśmy taki plac zabaw z dużymi rurami, w których się zjeżdżało. Tatuś poszedł ze mną i zjeżdżaliśmy razem :)


Na koniec odnaleźliśmy jeszcze jedną karuzelę, diabelski młyn. Wsiadało się do takich dużych bombek choinkowych i wyjeżdżało bardzo wysoko. Pojechałam tak z mamusią i tatusiem na górę, a ciocia z wujkiem zostali na dole. Wtedy byłam już trochę zmęczona i chciało mi się spać.
Jak zeszliśmy z karuzeli, to postanowiliśmy powoli wracać do domu. Dostałam jeszcze trochę pamiątek i trzeba było jechać. Taka byłam zmęczona, że prawie całą drogę przespałam. Śniło mi się, że znowu latam samolotem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz