poniedziałek, 30 grudnia 2013

Święta Bożego Narodzenia

Święta upłynęły mi bardzo szybko. Aż nie mogę uwierzyć, że tak długo na nie czekałam, a one już się skończyły...
W pierwszy dzień świąt pożegnałam się z Babcią Krysią i pojechałam z rodzicami do Iwonicza. Podróż trochę mi się dłużyła, ale mamusia zabrała mi moje świecące zwierzaki, więc się bawiłyśmy. Mamusia dała mi nawet pograć na swoim telefonie :) Gdy już dojechaliśmy, zobaczyłam u babci i dziadzia dużą choinkę, a pod nią prezenty. Od razu zabrałam się za rozpakowywanie. Mikołaj był w tym roku chyba bardzo bogaty ;)


Tak się rozbawiłam moimi nowymi zabawkami, że nie mogłam zasnąć. Chciałam, żeby znowu był dzień.
W drugim dniu świąt przyszła do nas prababcia Jasia. U niej też Mikołaj zostawił prezent. Dostałam taką superową zebrę do skakania :) teraz mogę skakać do woli ;)


Po południu przyjechali do nas goście. Przyjechał też mój kuzyn Tymek. No i wtedy właśnie okazało się, że Mikołaj u niego zostawił dla mnie misia!!! A ja bardzo chciałam dostać misia :) Dostałam też zestaw kolorowych książeczek, które rodzice będą mi czytać na dobranoc.
Z Tymkiem fajnie się bawiłam samochodami i moimi nowymi prezentami :) Tak nam się spodobało, że postanowiliśmy się spotkać również następnego dnia. Tym razem to ja pojechałam z mamusią, babcią i dziadziem go odwiedzić. Tatuś musiał niestety jechać do pracy. Było super, graliśmy w kręgle i układaliśmy puzzle. Zaczęliśmy nawet planować wspólnego Sylwestra ;) Wracając od Tymka, wstąpiliśmy jeszcze na chwilkę do Maciusia. Pobawiłam się z nim trochę, pojadłam mandarynek i wróciliśmy do domku.
Następnego dnia były imieniny wujka Adama. Było dużo gości, przyjechał Maciuś z rodzicami i nawet ciocia Ania i wujek Tomek ze Szkocji przylecieli. Dostałam od nich super książkę, z której można było zrobić farmę. W niedzielę, zaraz rano, mamusia pomogła mi zbudować papierowe gospodarstwo.


Jutro już Sylwester, koniec roku. Ten rok był nawet fajny. Przeprowadziliśmy się do Włocławka, miałam swoje drugie urodziny i dużo urosłam. Umiem sama jeść, korzystać z ubikacji, ubierać się. Wszyscy mnie już rozumieją, bo umiem ładnie mówić. Potrafię nawet powiedzieć rrrrr :)
Mam nadzieję, że nowy rok będzie równie dobry, albo jeszcze lepszy od tego upływającego, czego wszystkim i sobie życzę ;)

środa, 25 grudnia 2013

Wigilia

Wczoraj był szczególny dzień, dzień Wigilii. Spędziłam go z rodzicami i babcią Krysią.
Kilka dni wcześniej tatuś zawiózł mnie i mamusię do babci, bo sam musiał wrócić do pracy. Babcia Krysia ucieszyła się, że spędzimy z nią Święta. Bawiła się ze mną i przygotowywała potrawy wigilijne. Tatuś jak wrócił z pracy to przywiózł nawet karpia. To taka rybka, którą zjada się w dniu Wigilii. Niestety karp ma dużo ości.
W dniu Wigilii trzeba się ładnie ubrać i być bardzo grzecznym. Mamusia mówi, że jak się będzie grzecznym w Wigilię, to znaczy, że będzie się grzecznym cały rok :) No więc się bardzo starałam. Pomagałam nawet nakrywać do stołu.


Jak już wszystko było przygotowane, to zaczęła się kolacja. Tatuś czytał o narodzinach Jezuska, a później dzieliliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia. Dałam nawet trochę opłatka Harremu. Harry to pies moich kuzynów. Mamusia mówi, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Niestety Harry do mnie nie przemówił...
Na Wigilii było dużo jedzenia. Mi najbardziej smakował barszcz i ciastka, które babcia podała na deser :) Jak już wszyscy się najedli, to poszłam z mamusią wypatrywać Świętego Mikołaja. Zobaczyłyśmy na niebie coś migającego i mamusia powiedziała, że to na pewno Mikołaj. Pobiegłam powiedzieć o tym tatusiowi i zobaczyłam... prezenty pod choinką!!! Wszyscy dostali jakiś prezent, a ja miałam aż trzy. Oczywiście byłam najgrzeczniejsza :)


Od razu zabrałam się do rozpakowywania. Okazało się, że dostałam prawdziwego laptopa, duże puzzle z Peppą, trzy kotki do zabawy, oraz słodycze. Jajko niespodziankę zaraz zjadłam, a w środku był... MIKOŁAJ!!!
Prezenty są super, bardzo mi się podobają. Dziękuję Ci Mikołaju, że o mnie pamiętałeś :)



Wszystkim na te Święta życzę dużo radości, miłości i spokoju... dużo prezentów i dobrego jedzonka ;)

sobota, 14 grudnia 2013

coraz bliżej Święta

Święta już coraz bliżej. Widać to po ustrojonych sklepach i świecących się wszędzie choinkach.
U mnie już nawet był pierwszy Mikołaj. Tatuś w środę pojechał do pracy i wrócił z wielką paczką pełną słodyczy dla mnie. Powiedział, że Mikołaj zostawił mu paczkę w pracy... ciekawe czemu nie trafił do mojego domku... W tej paczce były cukierki, czekolady, m&m-sy, pierniczki i wiele innych słodyczy. Był nawet kalendarz adwentowy. Teraz mam już dwa i mogę jeść dwie czekoladki dziennie ;) Po rozpakowaniu paczki zaraz przystąpiłam do próbowania... niestety rodzice nie pozwolili mi spróbować wszystkiego i schowali gdzieś mój prezent. Zdążyłam jednak zjeść całkiem sporo wielkiego, czekoladowego Mikołaja :)


Dzisiaj dekorowałyśmy z mamusią pierniczki. To znaczy mamusia dekorowała, a ja podbierałam :) Są naprawdę pyszne i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wstąpić do kuchni za każdym razem, jak tamtędy przechodziłam ;) a przechodziłam dosyć często :D
Oto nasze dzieło!!!


Jutro jest niedziela i mamusia obiecała, że jak wrócimy z kościółka, to rozłoży szopkę. Udekorujemy też pokoje specjalnymi skarpetkami na prezenty. Już się nie mogę doczekać :) Mam nadzieję, że będę mogła pobawić się zwierzątkami z szopki :D

piątek, 6 grudnia 2013

list do Mikołaja

Dzisiaj w nocy był u mnie Mikołaj!!!
Wczoraj narysowałam z mamusią list do Mikołaja. Mamusia trochę mi pomogła, bo nie umiałam narysować misia, ale powiedziała żebym rysowała po swojemu, a Mikołaj i tak będzie wiedział o jakie prezenty mi chodzi :) Narysowałam więc najładniej jak tylko potrafiłam.
Wieczorem przed pójściem spać przygotowałam list, ciasto i mleczko dla Mikołaja.


W nocy nie mogłam spać, bo okropnie wiał wiatr i martwiłam się o Mikołaja, czy do mnie dotrze. Rano wcześnie wstałam, żeby zobaczyć czy Mikołaj zabrał mój list. Listu nie było, mleczko zostało wypite, a ciasto zjedzone. Mikołaj musiał być bardzo głodny. Na miejscu po liście stała choinka, a na talerzyku po ciachu leżał czekoladowy mikołajek :) Od razu go zjadłam, bo jakby mamusia go zobaczyła, to by mi nie pozwoliła zjeść przed śniadaniem...


Mamusia powiedziała, że teraz muszę być grzeczna jeśli chcę dostać prezenty na Święta, bo Mikołaj mnie obserwuje... ale przecież ja zawsze jestem grzeczna :)
Cieszę się, że Mikołaj o mnie nie zapomniał i nawet mimo złej pogody dotarł do mojego domku :)

czwartek, 5 grudnia 2013

babskie dni

Ostatnie dni spędzam sama z mamusią. Tatuś ma dużo pracy przed Świętami i czasem nawet śpi w pracy... Na spacerki rzadko wychodzimy, bo zrobiło się bardzo zimno i często pada deszcz. Szukamy więc sobie fajnych zajęć w domku.
Wczoraj mamusia powiedziała, że jak nie ma taty to zrobimy sobie babski dzień. W taki dzień robi się rzeczy szczególne, które robią tylko dziewczyny. Najpierw pomalowałyśmy sobie paznokcie, później oczy i usta, a później urządziłyśmy przebieranki i pokaz mody :D Było super i bardzo szybko zleciał nam czas ;)


Na koniec postanowiłyśmy zrobić niespodziankę tatusiowi i upiekłyśmy pyszne piegowate muffinki. Zanim tatuś wrócił to zdążyłam już dwie zjeść.


Dzisiaj muszę napisać list do Mikołaja. Mamusia mówi, że będzie w nocy odwiedzał dzieci i zabierał listy. Postawimy specjalnie choinkę, a list zostawimy pod nią. Jutro Mikołaj ma imieniny i sprawdza czy się o nim pamięta. Mamusia upiekła nawet ciasto imieninowe w kształcie gwiazdy, dla Mikołaja. Mam nadzieję, że się ucieszy i przyniesie mi w Święta dużo prezentów :) 



piątek, 15 listopada 2013

u babci i dziadzia

Przez ostatni tydzień byłam z rodzicami w Iwoniczu u babci i dziadzia. Wujka Krzyśka i cioci Karoliny nie było, bo okazało się, że nagle polecieli samolotem gdzieś daleko... Teraz to mogę z nimi porozmawiać tylko za pomocą komputera.
U babci i dziadzia było (jak zawsze) super :)  Jadłam pełno słodyczy, bawiłam się w co chciałam i czym chciałam, mogłam oglądać dużo bajek, a jak odwiedzali nas jacyś goście, to dostawałam prezenty :) Byłam nawet odwiedzić Maciusia i bawiłam się jego zabawkami :)
Tatuś nie mógł być z nami cały czas, bo pracował, ale wszyscy się ze mną bawili i jakoś dałyśmy sobie radę z mamusią.
Dziadziowi podobały się wszystkie moje pomysły na zabawy, ale niestety nie mogliśmy już iść na trampolinę, bo została schowana na zimę (fotel ją trochę zastępował). Piaskownica też już odpoczywa w garażu i czeka, aż wiosna przyjdzie. Tatuś powiedział, że teraz to trzeba powoli sanki wyciągać... Żeby tylko szybko spadł śnieg ;)


Mamusia mówi, że jak spadnie śnieg i będzie grudzień, to nadejdą Święta i przyjdzie do mnie święty Mikołaj. Mówi też, że trzeba napisać list do Mikołaja... on przyjdzie w nocy i go zabierze. Właściwie to nie wiem czy chcę, żeby mi ktoś w nocy po pokoju chodził :( no i przecież nie umiem pisać... Mamusia powiedziała, że najwyżej zostawimy list w kuchni na oknie, z ciasteczkiem dla Mikołaja. Myślę, że się nie obrazi ;) Spróbuję narysować ten list, mam nadzieję, że Mikołaj zrozumie :)
Przywieźliśmy już z Iwonicza choinkę, ale na razie rodzice nie pozwolili jej rozpakować. Mówią, że jeszcze nie czas na to... szkoda. Dostałam też od mojej prababci Jasi figurki żeby można było zrobić szopkę :) Niestety na rozłożenie jej też jeszcze nie czas... Chciałabym, żeby już były Święta...

wtorek, 22 października 2013

urodziny kuzynów

Tydzień temu byłam na prawdziwej imprezie urodzinowej. Były prezenty, balony, tort i zabawa :)
Już w piątek pojechaliśmy do Oświęcimia. Dotarliśmy wieczorkiem i trzeba było iść zaraz spać. W sobotę rano pobawiłam się z babcią Krysią i pomogłam jej gotować obiad ;) Babcia ugotowała pyszne knedle ze śliwkami :)
Po południu pięknie się ubraliśmy i zeszliśmy na dół na przyjęcie urodzinowe. W pokoju było dużo balonów. Jedne miały cyfrę 5, a inne 4. To dlatego, że Tymek miał piąte urodziny, a Bobi czwarte :) Daliśmy chłopakom prezenty i poszłam się z nimi bawić.


Za jakąś chwilkę ciocia przyniosła tort, a chłopcy dmuchali świeczki :)


Tort był pyszny i bardzo kolorowy. Jadłam oczywiście sama widelczykiem. Bardzo mi smakował. Muszę powiedzieć mamusi, żeby mi taki upiekła na urodziny :)


Gdy wszyscy zjedli tort, poszliśmy się bawić do pokoju chłopaków. Oni mają super zabawki. Mają dużo samochodów, a nawet osiołka, na którym można skakać :)


Wieczorem ciocia z wujkiem przygotowali kolację, którą razem zjedliśmy. Byliśmy już bardzo zmęczeni i chciało nam się spać. Pograłam jeszcze z Kornelkiem na gierce i poszłam z mamusią do łóżka. Impreza urodzinowa była super!!! Wszyscy dobrze się bawili i na pewno długo będziemy to pamiętać ;)

czwartek, 17 października 2013

czas z mamą

Ostatnio tatuś więcej pracował i nie było go prawie wcale w domku. Jeździł codziennie do Warszawy, a ja zostawałam z mamusią.
Z mamusią jest fajnie. Pomagam jej gotować (nie plątam się po kuchni) i robić zakupy (wrzucam dużo rzeczy do koszyka, żeby było szybciej). Czasami mogę pooglądać bajki, gdy mamusia robi obiad. Mamusia gotuje pyszne obiadki. Ja najbardziej lubię jeść makaron ;)


Po obiadku wychodzimy razem na spacer. Teraz często pada deszcz, bo jest jesień, ale mamusia pozwala mi poskakać po kałużach :) Muszę uważać, bo jak zamoczę spodnie to trzeba szybko wracać do domku.


Niedaleko jest las, do którego czasem chodzimy. Zbieramy tam liście, kasztany, żołędzie, szyszki, a nawet patyki :) Później przynosimy wszystko do domku, oglądamy i zastanawiamy się co z tego można zrobić. Mamusia mówi, że to są dary jesieni... Ciekawe co nam zima przyniesie ;)


Bardzo lubię bawić się z mamusią klockami, piłkami, kolorować kredkami, czytać bajki... ale najfajniej bawimy się zabawkami zrobionymi razem.


Wieczorem z pracy wraca tatuś i jak zje obiad, to podziwia nasze dzieła. On również przynosi do domku kasztany i żołędzie.
Bardzo lubię zostawać z mamusią, ale tatuś też jest mi bardzo potrzebny ;)



piątek, 27 września 2013

niespodzianka dla dziadzia

W związku z tym, że dziadzio miał niedawno urodziny, a jutro ma imieniny, postanowiliśmy z rodzicami zrobić mu niespodziankę :) Spakowaliśmy trochę naszych rzeczy, zabrałam swojego kotka i pojechaliśmy do Iwonicza. Dziadzio bardzo się ucieszył z naszej wizyty, właściwie wszyscy się ucieszyli... no może oprócz cioci Karoliny, która niestety była akurat w Krakowie. 
Z babcią, dziadziem i wujkiem spędziliśmy tylko dwa dni, ale i tak było super. Bawiłam się z każdym, a nawet zostawałam z babcią i dziadziem, jak rodzice chcieli jechać coś załatwić. Jadłam wtedy takie jajka z niespodzianką, specjalnie dla dziewczynek ;) Dziadzio zabrał mnie raz na trampolinę i do piaskownicy. Zrobiło się już zimno i nie mogłam zbyt długo skakać.
W niedzielę była impreza imieninowa dziadzia i przyszedł nawet Maciuś :) Bawiliśmy się w wyścigi samochodowe. Mieliśmy dwa pudła, w których siedzieliśmy, a wujek Krzysiek i wujek Andrzej nas wozili ;) Było bardzo fajnie i szybko zleciał mi czas. Mam go teraz trochę więcej, bo już nie śpię w dzień :) Tak, tak, jestem coraz starsza. Niedługo skończę dwa i pół roku ;) Ciocia mówi, że nie jestem już dzidziusiem, tylko dziewczynką. Umiem chodzić, mówić, sama jeść, nie noszę już pieluszek, no i nie śpię w ciągu dnia :) No... naprawdę jestem duża :) Ostatnio nawet taka jedna pani w sklepie myślała, że mam prawie cztery lata :D
Od babci i dziadzia nie chciało mi się wracać, ale jak dojechaliśmy i dałam całuska wszystkim moim zabawkom, zasnęłam sobie spokojnie w swoim (jeszcze małym) łóżeczku ;)

Dzisiaj babcia Ela ma urodziny (nie udało się namówić rodziców na kolejną niespodziankę), więc chciałam jej życzyć wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i dużo trufli (to ulubione cukierki babci)!!!


niedziela, 8 września 2013

wizyta cioci Karoliny

Przez ostatni tydzień była u mnie ciocia Karolina :) Niestety dzisiaj musiała już wracać do Krakowa... szkoda.
Wszystkie te dni z ciocią były super i bardzo szybko mijały. Codziennie rano budziłam ciocię i zaciągałam do mojego pokoju, żeby się ze mną bawiła :) Ciocia bardzo lubiła te poranki i moje pobudki ;) Czasami nawet wylegiwałam się z nią w łóżku, ale rodzice nie pozwalali mi spędzić tam całej nocy.


Jak rodzice chcieli jechać na zakupy, to zostawałam z ciocią w domku. Bawiłyśmy się misiami i piłką, którą ciocia przywiozła mi znad morza. Raz nawet zrobiłyśmy taki wózek z klocków dla misia :) Ciocia przywiązała mi do wózka sznurówkę z mojego buta (akurat nie było nigdzie sznurka) i mogłam sobie wozić go po całym mieszkaniu. Czasami siadałyśmy przy balkonie i rozpoznawałyśmy kolory samochodów, które akurat przejeżdżały.
Jak tatuś wyjeżdżał do pracy, to wychodziłam z mamusią i ciocią na plac zabaw. Ciocia to nawet ze mną ze zjeżdżalni zjeżdżała :) i robiła fikołki przy drabinkach :D


Jak była u nas ciocia, to mogłam jeść więcej słodyczy (bo ciocia jadła) i chodzić później spać. W ogóle było super. Szkoda, że ciocia nie może z nami mieszkać cały czas... Mam nadzieję, że znowu niedługo nas odwiedzi :)

piątek, 23 sierpnia 2013

wakacje w Iwoniczu

Właśnie wróciłam z wakacji u babci i dziadzia. Byłam u nich aż dwa tygodnie. W Iwoniczu było super! Mogłam robić co chciałam, bo na wszystko pozwalał mi dziadzio, i mogłam jeść co chciałam, bo o to dbała babcia :)
Całe dnie wszyscy się ze mną bawili. Babcia niestety musiała jeździć do pracy, ale za to z dziadziem chodziłam na malinki, borówki i jeszcze na trampolinę do sąsiadów. Wieczorami pozwalał mi nawet trenować skoki na swoim łóżku ;)
Z wujkiem Krzyśkiem bawiłam się samochodami, a z ciocią Karoliną trenowałam malowanie paznokci i ust ;) Gdy babcia wracała z pracy dostawałam różne słodycze, lody i zabawki :)
Na wakacjach bawiłam się w basenie, w piaskownicy, huśtałam na huśtawce, jadłam słodycze, wylegiwałam na leżaku, chodziłam do dzieci, bawiłam się z Maciusiem i w ogóle mogłam wszystko ;)
Bardzo żałuję, że to się już skończyło i musieliśmy z rodzicami wracać. Mam nadzieję, że niedługo znów odwiedzimy babcię i dziadzia, albo oni odwiedzą nas ;) A oto kilka pamiątkowych zdjęć z tych niezapomnianych dni.






Jest jeszcze jedna korzyść z tych wakacji. Nagle wszyscy zaczęli mnie rozumieć!!! I nikt już nie robił zdziwionych oczu, gdy mówiłam "dziadziu mikili oti" :)   <tłum. dziadziu zerwij mi malinki>.


czwartek, 1 sierpnia 2013

spotkanie nad morzem

W ostatni weekend byłam z rodzicami nad morzem. Pojechaliśmy aż na Hel, czyli na sam koniec Polski. Nigdy jeszcze tam nie byłam, chociaż rodzice mówią coś innego ;)
Wybraliśmy się w piątek, jak tatuś wrócił z pracy. Długo jechaliśmy, aż zobaczyłam przez okno wielką wodę. Gdy byliśmy już na miejscu, rozpakowaliśmy się i poszliśmy na plażę. Okazało się, że spotkaliśmy tam babcię Krysię i ciocię Basię!!! Akurat wtedy były też tam na wakacjach. Już w pierwszy dzień weszłam do morza żeby pomoczyć nogi. Woda była bardzo zimna, ale spodobał mi się piasek. Chciałabym mieć taką wielką piaskownicę ;)


W sobotę, gdy się wyspaliśmy, poszliśmy wszyscy na inną plażę, taką wielką. Było bardzo ciepło i mamusia pozwoliła mi się pochlapać w wodzie. Na szczęście morze zrobiło specjalny basen dla dzieci i mogłam chlapać się bez strachu, że jakaś fala mnie przewróci.


Jak już się wszyscy poopalali i wykąpali, trzeba było iść na obiadek zjeść oczywiście rybkę :) Po obiadku był odpoczynek i wieczorny spacer deptakiem.
W niedzielę była trochę gorsza pogoda i już nie mogłam się kąpać... Chodziliśmy więc sobie na spacerki, jedliśmy lody i rybki i oglądaliśmy statki. Babcia kupiła mi fajne rzeczy i pamiątki. Później trzeba już było wracać do domku...
Nad morzem było bardzo fajnie i mam nadzieję, że niedługo uda nam się znowu tam pojechać.



niedziela, 21 lipca 2013

wycieczka do Lichenia

Wczoraj byliśmy na wycieczce w Licheniu. Licheń to taka miejscowość gdzie jest bardzo duży kościół, który się nazywa sanktuarium. W tym kościele jest cudowny obraz, do którego modlą się ludzie. Naokoło kościoła są kramy z różnymi pamiątkami i zabawkami.
Na początku jak przyjechaliśmy, to myślałam, że właśnie na te kramy pójdziemy, ale rodzice ominęli je szerokim łukiem. Nie wiem dlaczego akurat wtedy poszliśmy drugą stroną ulicy. Zapomnieliśmy mojego wózka i wszędzie musiałam chodzić na nogach. Po przybyciu na miejsce okazało się, że tam trzeba bardzo dużo chodzić, bo kościół jest ogromny, ale jakoś dałam radę ;) Najpierw zwiedzaliśmy różne kaplice, dzwonnice i oglądaliśmy rzeźby i figury świętych. Po przebyciu dość długiej drogi zobaczyliśmy ten wielki kościół, to znaczy sanktuarium... Usiedliśmy sobie na ławce i patrzyliśmy jaki jest duży i błyszczący...


Jak już sobie trochę odpoczęliśmy, to poszliśmy do środka. W środku kościoła były ławki i szerokie przejścia. Pooglądaliśmy ołtarze, ale cudowny obraz był zasłonięty. Poszliśmy więc za ołtarz żeby chociaż od tyłu go zobaczyć. Niestety niewiele widziałam... Na szczęście zaraz zaczynała się Msza i obraz się odsłonił. Był bardzo piękny i cały się świecił.


Rodzice chcieli zostać na całej Mszy, ale ja zgłodniałam i musieliśmy wyjść żebym mogła coś zjeść. Usiedliśmy sobie pod pomnikiem na ławce i zajadałam. Jak już byłam najedzona, chciałam wyjechać windą na wieżę, ale mamusia się bała i zostaliśmy na dole.


Pochodziliśmy jeszcze po ogrodach, kaplicach, kupiliśmy pamiątki i nagle zrobiło się bardzo późno. Wróciliśmy do samochodu (znowu omijając kramy drugą stroną ulicy) i pojechaliśmy do domku. Po drodze śpiewaliśmy piosenki, bo tatuś się bał, że zasnę. Gdy wróciliśmy, miałam jeszcze siły żeby pozjeżdżać kilka razy na zjeżdżalni pod blokiem.
Uważam, że wycieczka się udała. Było ciekawe miejsce, ładna pogoda, jedzenie, nawet łazienki znaleźliśmy... szkoda tylko tych kramów ;)

sobota, 13 lipca 2013

pieczemy ciasto

Dzisiaj było bardzo deszczowo i nie dało się wyjść na plac zabaw. Troszkę nam się z mamusią nudziło, więc postanowiłyśmy upiec ciasto. Myślałam, że pieczenie ciasta to coś trudnego, ale okazało się, że bardzo się myliłam :)
Do upieczenia ciasta potrzebny jest przepis (żeby wiedzieć jakie ciasto chce się upiec) i wszystkie wymienione w nim produkty. Wybrałam do upieczenia babkę cytrynową, bo bardzo ją lubię.

Najpierw pomagałam mamusi przygotować wszystkie składniki i poukładać na stole.


Następnie mamusia wkładała składniki do miksera, bo ja się trochę bałam, że mi wkręci palce ;) Mikser kręcił i kręcił.


Jak już się wszystko ukręciło, to surowe ciasto trzeba było włożyć do foremki.


Co prawda mamusia nie pozwoliła mi tym razem wylizać miski, ale i tak spróbowałam jak smakuje ciasto na surowo. Nie było zbyt dobre.
Teraz trzeba było włożyć ciasto do piekarnika, żeby się upiekło. Pieczenie trwało najdłużej... no i to czekanie, aż całkiem wystygnie ;) Gdy wystygło, można je było wreszcie wyciągnąć na talerz.


Mamusia posypała ciasto cukrem pudrem i pokroiła na kawałki. Pozostało już tylko spróbować.


Ciasto wyszło nam pyszne. Zajadałyśmy się nim z mamusią w oczekiwaniu, aż tatuś wróci z pracy. Dla niego też trochę zostawiłyśmy ;) Muszę przyznać, że pieczenie ciasta jest bardzo łatwe i na pewno będę robić to częściej.

środa, 10 lipca 2013

urodziny Kornela

W sobotę i niedzielę byliśmy na urodzinach u mojego kuzyna Kornela. Ma już teraz dwa latka, tak jak ja :) Okazało się, że nie musimy jechać aż do Oświęcimia żeby go odwiedzić. Kornel z rodzicami i braćmi był na wakacjach. Pojechaliśmy więc do nich, do takiego domku, w którym mieszkali. Był to domek na wsi, a całkiem blisko można było zobaczyć krówki. Mogłam je nawet trochę pokarmić liśćmi winogrona :)


Wszyscy bardzo się ucieszyli, że udało nam się przyjechać. Kornel był trochę chory, ale prezent mu się bardzo spodobał. Oprócz nas byli jeszcze inni goście. Przyszły nawet dzieci z sąsiedztwa. Bawiliśmy się w piaskownicy i przy basenie. Wujek Tomek porobił różne huśtawki, na których się huśtaliśmy.


Gdy się już trochę zmęczyłam, mogłam sobie odpocząć na hamaku. 


Wieczorem wszystkie dzieci poszły spać (ja najpóźniej), a dorośli siedzieli i siedzieli, i siedzieli... jeszcze prawie do rana. 
Na drugi dzień było już spokojniej. Dorośli odpoczywali, a ja bawiłam się z moimi kuzynami. Puszczaliśmy sobie bańki (dopóki Tymek nie dolał herbaty do płynu mydlanego) i było bardzo wesoło.


Wróciliśmy do domku wieczorem, zadowoleni z udanej wyprawy :)

środa, 3 lipca 2013

pożegnania // powitania

Już od dwóch dni mieszkam w nowym domku. Mam swój pokój z zabawkami i śpię w nim sama, bez rodziców. Rodzice też mają swój pokój :) Jest jeszcze trzeci, w którym ogląda się bajki i w którym będą spali goście, którzy nas odwiedzą. Na dworze jest plac zabaw z huśtawkami, zjeżdżalnią i piaskownicą. Dzisiaj byłam nawet z tatusiem go wypróbować. Zapomniałam tylko zabawek do piasku z Iwonicza, ale może rodzice kupią mi tutaj nowe, żebym nie musiała wozić. Miasto, w którym teraz mieszkam nazywa się Włocławek. To bardzo trudna nazwa, jeszcze nie potrafię jej wymówić.
Zanim tutaj przyjechaliśmy, mieliśmy w Iwoniczu super imprezę pożegnalną. Przyszedł nawet Maciuś z rodzicami, żeby się ze mną pożegnać. Na początku imprezy siedzieliśmy w domku, a później poszliśmy na dwór palić grilla i piec kiełbaski. Znalazłam nawet resztki mojej kałuży, ale jakoś zawsze gdy chciałam do niej wejść, znalazł się ktoś, kto mnie złapał :( Gdy kiełbaski się upiekły, to mamusia pokroiła mi moją porcję na talerzyk od dziadzia i mogliśmy jeść.


Po jedzeniu mogłam się wreszcie pobawić z ciocią Karoliną w skoki (bo ciocia też przyjechała żeby nas pożegnać), z wujkiem Krzyśkiem w berka i z Maciusiem w chowanego. Szukałam go długo, aż znalazłam na huśtawce. Trochę był już zmęczony i chciało mu się spać, więc usiadłam sobie obok niego i razem się huśtaliśmy.


Później Maciuś musiał jechać do swojego domku, ja musiałam iść spać, a dorośli dalej się bawili. Najlepsza zabawa zawsze mnie omija...
Następnego dnia była niedziela i poszłam z rodzicami do kościółka. W pewnym momencie podszedł do nas ksiądz z koszykiem pełnym pieniążków. Próbowałam sobie zabrać jakiś pieniążek, ale mamusia mi nie pozwoliła. Szkoda, byłoby na loda ;)
W poniedziałek, gdy miała już być noc, zapakowaliśmy cały samochód rzeczy, pożegnaliśmy się, i ruszyliśmy w daleką drogę. Jechaliśmy chyba pół nocy, ale ja na szczęście dużo spałam. Gdy się obudziłam, dojeżdżaliśmy na miejsce. Byłam bardzo podekscytowana. Przyszliśmy do mieszkania i zaraz zobaczyłam Edzia, Zygmusia, moje łóżeczko i wszystkie moje zabawki, które ostatnio poznikały z Iwonicza. Tatuś przyniósł moją pościel i myślał, że pójdę spać, ale mi się wcale nie chciało ;) Chciałam się bawić moimi odzyskanymi zabawkami :) Niestety musiałam poczekać do rana, bo mamusia zarządziła ciszę nocną i nie dała się przebłagać...
Rano, gdy wstałam, mogłam się bawić do woli. Mój pokój wstępnie wyglądał tak.


Na razie tatuś jest z nami w domku, bo się nic w sklepach nie psuje i nie musi jeździć naprawiać. Bawimy się razem, chodzimy na zakupy i jest fajnie. Brakuje mi tylko tutaj babci, dziadzia i wujka Krzyśka. Rozmawiam za to z nimi codziennie na skypie i mam nadzieje, że niedługo pojedziemy ich odwiedzić, albo oni przyjadą do nas.