czwartek, 12 maja 2016

Poznań

W ostatni weekend pojechałam z rodzicami na wycieczkę. Tatuś zabrał nas do Poznania. Jechaliśmy dość długo, ale była piękna pogoda. Poza tym po drodze zatrzymaliśmy się na lody, więc jakoś to mi minęło ;)
Pojechaliśmy na Uniwersytet Przyrodniczy. Były tam akurat dni zwierząt egzotycznych. My bardzo lubimy wszystkie zwierzątka. No może oprócz pająków, których boi się mama. :)
Jak dojechaliśmy na miejsce okazało się, że jest tam bardzo dużo ludzi. Każdy chciał pooglądać zwierzaki. Najpierw były świerszcze i robaki. Namawiałam mamusię, żeby je pogłaskała, ale nie chciała włożyć ręki do środka :)


Gdy poszliśmy dalej, spotkałam wielkie żółwie i takie wielkie jaszczury... Tatuś mówi, że to Legwany. Było im bardzo gorąco i ledwo co się ruszały. Jednego nawet pogłaskałam :)



Głaskałam także węże. One mają taką miękką skórę, jakby z gumy. Pan trzymał jednego za głowę i mogłam go dotknąć. Ten wąż się nazywał Boa.
Później były rybki, krewetki i takie wodne zwierzątka. Aaa i pająki :) Chciałam pogłaskać Ptasznika, ale mamusia mi nie pozwoliła...
Dalej były gryzonie :) Widziałam takie śmieszne świnki morskie, które nie miały włosów. Były całkiem łyse ;) Pogłaskałam dwie czarne. Skórę miały milutką. Wydawało mi się, że mają bardzo króciutkie, mięciutkie włoski.
Inaczej było z jeżami. One to miały kolce :) Ale i tak musiałam jednego pogłaskać. Pani tylko mi powiedziała, żebym głaskała od przodu do tyłu :)


Ze szczurami i myszkami to już było inaczej :) Mogłam głaskać jak chciałam. A chciałam przy nich stać jak najdłużej. Były bardzo przyjazne i nie gryzły ;) Ale niestety nie mogłam żadnego zabrać do domku...


Na końcu były jeszcze ptaki. Takie kolorowe papugi i kanarki. I był jeszcze taki wielki ptak... Później śniło mi się w nocy, że na mnie napada i dziobie..


Na wystawie byliśmy ze dwie godziny. Czas mi minął bardzo szybko, bo było co oglądać ;)
Trochę zgłodniałam, więc pojechaliśmy na obiadek. Rodzice wymyślili, że jedziemy na pizzę. Ja bardzo lubię pizzę z szynką i serem. Zjadłam sama aż pół pizzy.


Rodzice chcieli jeszcze zwiedzić rynek w Poznaniu, bo podobno można tam koziołki zobaczyć. Na rynku były fontanny, parasole, kolorowe kamienice, no i balony :) 



Jak zobaczyłam balony, to od razu chciałam różowego kotka. Bardzo mi się spodobał. Rodzice trochę marudzili, ale kupili mi w końcu tego balona :) Pochodziliśmy po rynku, pozaglądałam do fontann i złapał nas deszczyk. Uciekaliśmy do samochodu szybko, żeby deszcz mojego kotka nie zmoczył ;)


Wróciliśmy do domku zmęczeni, ale zadowoleni. To była super wycieczka ;) Może jednak rodzice dadzą się namówić na takiego małego szczurka... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz