środa, 18 marca 2015

długi pobyt w Iwoniczu

Pojechaliśmy do Iwonicza, bo tatuś musiał jechać tam do pracy. Ja się bardzo cieszyłam, że odwiedzę babcię i dziadzia. Niestety znowu się trochę pochorowałam i prosto z podróży pojechaliśmy do pana doktora. Miałam dużo różnych chorób, a mamusia tak się przestraszyła, że o mało co nie zemdlała :) Znowu musiałam pić różne syropki. Najgorsze było to, że pan doktor zabronił mi jeść słodycze. I to przez 2 miesiące... :( Nawet dżemu nie mogłam, ani soków słodzonych cukrem. Na szczęście są takie bez cukru, więc nie jest tak źle. Mogę również jeść owoce. Zawsze to coś... ale mamusia obiecała mi, że na urodziny dostanę kawałek tortu :)
Na początku nie mogłam nigdzie wychodzić. Tylko siedziałam w domku i bawiłam się z babcią i dziadziem. Tymczasem do Iwonicza zawitała wiosna.


Był również dzień kobiet :) Babcia, mamusia i wszystkie kobiety, które do nas przychodziły dostawały od tatusia kwiatki, a od dziadzia czekoladę. Ja też dostałam kwiaty, różowe tulipany. Na początku stały w osobnym flakonie, ale później babcia zrobiła z nich wielki bukiet.


Czas w Iwoniczu szybko mi minął i trzeba było wracać do Leszna. Do przedszkola jeszcze nie chodzę, bo pan doktor mi nie pozwolił.Trochę brakuje mi słodyczy, ale babcia z mamusią znalazły w sklepie taki dżem słodzony sokiem jabłkowym. Bardzo się ucieszyłam i dłuuugo go próbowałam, a później spakowałam i zabrałam do Leszna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz