Najpierw jechaliśmy samochodem bardzo długo. Na szczęście wujek zabrał mi mały telewizorek i mogłam pooglądać sobie bajki, więc jakoś zleciało. Jak już dojechaliśmy, to okazało się, że więcej dzieci postanowiło Mikołaja odwiedzić... znaleźliśmy miejsce na parkingu i wtedy przesiadłam się na wózek. Do tej wioski wchodziło się przez taką dużą bramę, której pilnowały elfy. Jak wchodziło jakieś dziecko, to dostawało specjalną czapkę elfa. Ja też taką dostałam :)
Najpierw poszliśmy się przywitać z reniferami. Były w specjalnej zagrodzie i miały duże rogi. Był nawet Rudolf, ale nos mu nie świecił, bo on świeci tylko jak renifery latają. Tam można było kupić karmę dla reniferów i je pokarmić. Były specjalne dziury w ogrodzeniu, przez które wkładało się ręce i je głaskało. Ja też je głaskałam, mają bardzo gładką sierść. Na tym zdjęciu jestem z Rudolfem, który nawet mnie polizał :)
W wiosce Świętego Mikołaja było dużo różnych atrakcji. Najpierw poszłam z rodzicami przewieźć się kolejką. Objeżdżała ona całą wioskę dookoła. Było bardzo fajnie, szczególnie jak przyspieszała. Po drodze mijaliśmy różne zwierzątka, elfy, a nawet jechaliśmy po takim moście, na którym strasznie trzęsło. Jak wróciliśmy to chciałam jeszcze raz pojechać, ale mamusia powiedziała, że może później bo inne dzieci czekają. Żeby trochę się zrelaksować, poszliśmy coś zjeść. Jadłam takie kawałki mięska w kształcie zwierzątek :) Do tego kanapka, którą mamusia zabrała z domku, popiłam herbatką i mogłam już iść się bawić. Dobrze, że tam były huśtawki, bo dorośli jedli trochę dłużej niż ja ;)
Następnie poszliśmy na karuzele :) Najpierw jechałam na koniku, a mamusia mnie trzymała, żebym nie spadła. Trochę za wolno jak dla mnie jechał ten konik, ale i tak się cieszyłam. Później poszliśmy z rodzicami na inną karuzelę, samoloty. Na nich było naprawdę super. Leciałam bardzo szybko, a do tego gdy przyciągałam kierownicę, to wznosiliśmy się do góry!!! Chciałam jeszcze iść na takie coś spadające i na rollercoaster, ale miałam za mało wzrostu i mnie nie wpuścili.
Na koniec odnaleźliśmy jeszcze jedną karuzelę, diabelski młyn. Wsiadało się do takich dużych bombek choinkowych i wyjeżdżało bardzo wysoko. Pojechałam tak z mamusią i tatusiem na górę, a ciocia z wujkiem zostali na dole. Wtedy byłam już trochę zmęczona i chciało mi się spać.
Jak zeszliśmy z karuzeli, to postanowiliśmy powoli wracać do domu. Dostałam jeszcze trochę pamiątek i trzeba było jechać. Taka byłam zmęczona, że prawie całą drogę przespałam. Śniło mi się, że znowu latam samolotem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz