U cioci i wujka było bardzo fajnie. Mieliśmy nawet pożegnalny obiad świąteczny, na który przyjechali ciocia Gabrysia i wujek Józek. Dostałam od nich poduszkę do samolotu z Dorą ;)
Czas z ciocią i wujkiem szybko się skończył i trzeba było się pakować. Mamusia ciągle przepakowywała walizki, a tatuś je ważył. Mamusia była okropnie zdenerwowana. Na szczęście ciocia się ze mną bawiła :) W piątek wieczorem trzeba było zapakować wszystkie rzeczy do samochodu i jechać na lotnisko. Mamusia bała się lecieć samolotem i musiała pić jakieś niedobre herbatki. Na lotnisku było dużo ludzi. Poszliśmy oddać bagaże i na prześwietlenie. Nawet mój kotek musiał być prześwietlony. Pani powiedziała, że zrobi mu tylko zdjęcie i zaraz mi go odda. Pożegnałam się z ciocią i wujkiem, i do samego końca posyłałam im całuski.
Po długim oczekiwaniu mogliśmy wsiadać do samolotu. Ja siedziałam z mamusią przy oknie, a obok nas tatuś. Jak startowaliśmy, to mamusia trzymała mocno tatusia za rękę, a ja patrzyłam przez okno i się cieszyłam, bo to było trochę tak, jakby lecieć na karuzeli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz