środa, 25 kwietnia 2012

sadzenie kwiatków

Dzisiaj nauczyłam się sadzić kwiatki. Wczoraj byliśmy w sklepie i kupiliśmy nasionka. Razem z mamusią wybierałam... Najbardziej spodobały nam się słoneczniki :) Mamusia mówi, że jak urosną to będą większe ode mnie, a może nawet od niej. Już się nie mogę doczekać... Niestety to musi trochę długo potrwać, bo na razie te słoneczniki to są takie malutkie jak okruszki.
Teraz opowiem jak trzeba wszystko po kolei zrobić żeby takie słoneczniki wyhodować :)
Najpierw należy zgromadzić wszystkie potrzebne rzeczy, to znaczy: doniczki, ziemię, no i oczywiście nasionka.


Jak już wszystko mamy, to sprawdzamy doniczki, czy przypadkiem nie ma w nich robaków, które mogłyby nam pozjadać wyhodowane roślinki. Jeśli zobaczymy robaki, stukamy w dno doniczki żeby je wypłoszyć :) Następnie czytamy na opakowaniu z nasionkami instrukcję, w której pisze jak dokładnie należy je posadzić.


Trzeba jeszcze sprawdzić ziemię czy jest dobra, żeby roślinki miały dużą ilość mirenałów, bo wtedy szybciej wyrosną. Jeśli ziemia jest odpowiednia, wsypujemy ją do doniczek.


Bierzemy teraz ostrożnie po jednym nasionku i wkładamy do każdej doniczki po cztery. Trzeba lekko wcisnąć je w ziemię... i delikatnie przysypać. Bardzo mi się spodobało to przysypywanie :)

  

I gotowe :) Mamusia jeszcze podlała wszystkie roślinki żeby miały co pić. Teraz musimy cierpliwie czekać aż nasze słoneczniki wyrosną i będą miały piękne kwiatki :) Jutro jak wstanę to sprawdzę czy już choć trochę urosły. Muszą się pospieszyć jeśli chcą przerosnąć nawet mamusię.
Wczoraj w sklepie kupiliśmy jeszcze nowy karmnik i dużo nasionek dla ptaszków. Tutaj są takie kolorowe ptaszki. Jak ciocia dała im jeść to przylatywało ich bardzo dużo. Były niebieskie, czerwone, żółte, a nawet czarne... i przyleciał też jeden wróbelek :) Później przybiegły wiewiórki, bo widocznie też lubią takie ziarenka. Cioci wysypało się trochę na stolik to wszystkie cztery skoczyły i zajadały. Trzy były czarne, a jedna szara, bo tutaj nie ma rudych. Szkoda, że akurat nie miałam aparatu bo zrobiłabym im zdjęcie. Może innym razem się uda :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

impreza polonijna

Ostatnio nie mogę się skupić na pisaniu ponieważ wychodzą mi ząbki i mnie bardzo boli. Mamusia powiedziała, że wychodzi aż cztery jednocześnie... Na początku to się nawet cieszyłam bo pomyślałam sobie, że przyjdzie do mnie ta wróżka od zębów i mi da jakiś prezent. Jednak okazuje się, że ona przychodzi jak komuś wypada ząb, a nie jak rośnie... Mi dopiero wypadną za jakieś 6 lat, a to bardzo długo. Wtedy będę przechodzić drugie ząbkowanie... ale mamusia mówi, że to drugie aż tak nie boli. Nie rozumiem dlaczego ząbki muszą wypadać i rosnąć drugi raz, mi by wystarczyły te pierwsze. A dziadzio Marek to ma nawet już trzecie!!!
W niedzielę byłam z wszystkimi na prawdziwej imprezie. Najpierw pojechaliśmy z mamusią i tatusiem do kościółka. Jak się już długo pomodliłam i wszyscy zaczęli wychodzić to poszliśmy na taką dużą salę. Ciocia i wujek już tam byli. Przychodziło dużo ludzi i wszyscy siadali przy stolikach. Mamusia powiedziała, że to są Polacy, jak my. Wszyscy nareszcie mówili w normalnym języku i mogłam ich zrozumieć. Było również dużo dzieci, poszłam nawet na chwilę się z nimi pobawić. W rogu sali można było robić ozdoby wielkanocne. Przyniosłyśmy z mamusią stamtąd do stolika dwie kulki i różowy drucik i tatuś zrobił mi z tego bransoletkę :) Na imprezę przyszła także ciocia Bogna, którą już znam i bardzo lubię. Niestety nie mogła mnie ponosić, bo była trochę chora. Ona zawsze ma dla mnie jakieś prezenty. Nawet tym razem przywiozła mi takie super auto do jeżdżenia i jeszcze inne zabawki. Dostałam od niej już bardzo dużo ciuchów i innych rzeczy. Kiedyś nawet byłam w jej domku i bawiłam się z jej córką Martą. Było bardzo fajnie. Wracając do imprezy, to bardzo długo musiałam czekać żeby się coś zaczęło dziać. Najpierw był poczęstunek i dużo jedzenia. Wszyscy ustawili się w długiej kolejce i nabierali sobie na talerze co tylko chcieli. Ja dostałam tylko chlebek i troszkę sałatki ziemniaczanej do spróbowania :( Mamusia i tatuś powiedzieli, że nie mogę jeszcze kapusty, ani kiełbaski smażonej, ani zielonej sałaty, ani schabowego, a nawet ciacha nie dostałam :( Dobrze, że chociaż mi mamusia moje chrupki zabrała, bo bym się tam chyba zagłodziła wśród tego jedzenia. Gdy już wszyscy zjedli, a trwało to naprawdę bardzo długo, wujek zapowiedział, że będzie przedstawienie. Na środek wyszły dzieci i zaczęły śpiewać piosenki, a na ekranie leciał taki specjalny film. Światło zostało zgaszone, a mnie ogarnęło jakieś takie straszne zmęczenie. Mamusia wyszła ze mną na korytarz i stamtąd oglądałyśmy przedstawienie. Zamknęłam sobie oczka tylko na chwilkę, a jak otworzyłam to już był koniec imprezy. Nie wiem kiedy to się stało, ale jak się obudziłam to już prawie nikogo nie było, ani stołów, ani krzeseł, ani jedzenia... Podobno bardzo długo spałam, no i przespałam nawet konkurs, który wujek prowadził. Ale ja i tak nie mogłabym brać w nim udziału, bo znałam wcześniej hasło :) Moją pierwszą imprezę tutaj uważam za w połowie udaną, ponieważ tylko połowę pamiętam ;)


środa, 18 kwietnia 2012

nowy ząb i nowa fryzura

Muszę się pochwalić tym, że właśnie dzisiaj wyszedł mi wreszcie nowy ząb. Na szczęście rośnie u góry, więc będę już miała czym gryźć różne smaczne rzeczy. Fajnie, że wyszedł akurat dzisiaj, bo dzisiaj są moje imieniny :) Mamusia go zauważyła i powiedziała, że teraz to już naprawdę stałam się dużą dziewczynką. Niestety przez to, że do tej pory miałam tylko dwa ząbki, musiałam jeść jeszcze takie rzeczy dla dzidziusiów z miękkimi kawałkami... teraz jednak już niewiele dzieli mnie od tego schabowego, którego będę mogła sama pogryźć :) bardzo się cieszę :)
Wczoraj byliśmy na wielkich zakupach, które zajęły nam pół dnia. Najpierw pojechaliśmy do takiego sklepu, gdzie było bardzo kolorowo. Wujek kupił mi tam tamburyno, jak wracaliśmy to na nim pogrywałam. Mamusia z ciocią wybrały dla mnie kolorowe gumki do włosów. Jest ich dużo i są we wszystkich kolorach, żeby pasowały do różnych strojów. Dostałam jeszcze takie specjalne pudełko na chrupki i lampkę nocną z księżniczką. Już teraz się nie boję w nocy, bo księżniczka lekko na mnie świeci :) W tym sklepie były jeszcze takie kolorowe włosy. Mamusia mi nawet jedne przyczepiła. Chciałam w nich zostać, bo przynajmniej były dłuższe od moich, ale jak pomyślałam, że trzeba je czesać, to odłożyłam na półkę.


Później pojechaliśmy do innego sklepu, takiego dużego, gdzie wszystko można kupić. Mamusia z ciocią i wujkiem kupili sobie nawet frytki, ale mi nie dali spróbować :( Dobrze, że chociaż mamusia wzięła dla mnie chrupki, to miałam co podjadać. Jak tak sobie siedziałam w wózku, to zaczepił mnie pewien chłopak :) Był młody, miał może 8-9 miesięcy... idealny kandydat na wychowywanie :) Zaczął mnie podrywać i głośno do mnie krzyczał, żebym go wreszcie zauważyła. Nawet jego mamusia podeszła z nim do nas na chwilę. Tak sobie rozmawialiśmy krzycząc właściwie do siebie, bo między nami siadł sobie jakiś pan, że aż wszyscy zaczęli się na nas gapić. Pokazywali sobie nas palcami, przystawali obok i się do nas uśmiechali. Trochę głupio mi się zrobiło więc pokazałam mu, że obok mnie jest jeszcze jedno miejsce, ale niestety on nie umiał chodzić, a jego rodzice nie zrozumieli... więc krzyczeliśmy nadal. Chciał nawet mój numer telefonu, ale nie zdążyłam mu podać, bo go zabrali. Zrobiłam mu tylko "papa" i umówiliśmy się za tydzień w tym samym miejscu ;)
Jak już wszystko zjedliśmy, to poszliśmy na zakupy. Nie uwierzycie, co tam zobaczyłam... Na półce były siostry i bracia mojego Edzia!!! Od razu chciałam je zabrać do domu, ale mamusia powiedziała, że nie mogą jechać bo to są misie innych dzieci... i że wystarczy mi jeden miś. Mi może tak, ale co ja miałam powiedzieć Edziowi??? Dobrze, że został w domku, przynajmniej nie musiał tego oglądać... Jak wróciliśmy to tylko mu wspomniałam, że jego rodzeństwo ma się dobrze i że na pewno wszyscy znajdą taki sam super domek jak on :)
Dzisiaj mamusia postanowiła wypróbować na mnie zakupione wczoraj gumki do włosów i robiła mi kucyki. Na początku nawet mi się to podobało, ale jak zaczęło czubić to powiedziałam, że zgodzę się na kucyki tylko od święta. Tak wyglądałam w mojej nowej fryzurze :)

    

wtorek, 17 kwietnia 2012

Edzio, nocnik i rajtuzy

Mój wielki miś dostał wreszcie prawdziwe imię. Wymyślił mu je mój kuzyn, Tymek :) Tymek jest starszy ode mnie, ma aż dwa lata. Dwa dni temu rozmawialiśmy sobie przez komputery i jak zobaczył mojego misia to od razu stwierdził, że to Edzio :) Bardzo mi się to imię spodobało, myślę że misiowi również. Edzio jest misiem bardzo puchatym i mięciutkim. Lubię się do niego przytulać i udawać, że zjadam mu nos :) Do mojego łóżeczka się niestety nie zmieści, ale może spróbuję go zapakować do łóżka rodziców... myślę, że nie będą mieli nic przeciwko, bo w końcu to mój przyjaciel :)


Teraz opiszę moje najnowsze osiągnięcie. Dowiedziałam się wreszcie do czego służy to dziwne krzesło z dziurą. To krzesło nazywa się nocnik. Gdzieś tam pod nim siedzi niewidzialna kaczka, która zaczyna śpiewać jak się do tego nocnika siusia. Ostatnio przed kąpielą mamusia sadzała mnie na niego. Na początku nie wiedziałam po co, no ale jak już nie wytrzymałam i zaczęłam robić siusiu to ta kaczka ze środka zaczęła śpiewać. Trochę się przestraszyłam, że mam grające siuśki więc się dalej wstrzymałam, ale na szczęście to tylko ta kaczka. Nagle wszyscy zaczęli mi bić brawo i gratulować :) Ciocia mnie przytrzymała, a mamusia wszystko wyniosła. Niestety musiałam dokończyć i zmoczyłam trochę cioci spodnie, ale przecież to się wypierze.
Dzisiaj już dokładnie wiedziałam co i jak z tym nocnikiem, więc mamusia nie zdążyła nawet nalać wody do wanny, jak zrobiłam co trzeba i znów kaczka zaśpiewała. Nawet fajne piosenki śpiewa, a poza tym wszyscy się cieszą i biją mi brawo. Ja też się cieszę, tylko nie rozumiem dlaczego od razu to trzeba wylać... Człowiek się produkuje, a to i tak na zmarnowanie idzie. No ale nic, przynajmniej przez chwilę można fajnej muzyki posłuchać.


Wczoraj stało się coś bardzo śmiesznego :) Tatuś mnie ubierał i się pomylił, bo rajtuzy ubrał mi na głowę, zamiast na nogi :) Ci faceci są czasami strasznie roztrzepani. Trzeba ich pilnować na każdym kroku bo inaczej głupoty robią, tak mówi babcia Ela :) Mówi jeszcze, że gdyby nie kobiety to marnie by zginęli... A ciocia Karolina uważa, że najlepiej to sobie wychować faceta od początku... więc się powoli rozglądam, żeby był w miarę mały i dał się wychować :) Dobrze, że ja jestem dziewczyną.
Jedynym wytłumaczeniem dla tatusia może być to, że przecież faceci rajtuz nie noszą, to pewnie nie wiedział gdzie ma je ubrać.Tak śmiesznie wyglądałam, że nawet wujek zrobił mi zdjęcie :)


sobota, 14 kwietnia 2012

wiosna

Niedawno przyszła do nas wiosna. Ja tam jej osobiście nie widziałam... Przyszła pewnie w nocy, jak spałam. To już druga wiosna w moim życiu, ale tej pierwszej wcale nie pamiętam, bo wtedy byłam bardzo malutka. Teraz częściej wychodzimy z mamusią na spacerki i na ogród za domkiem. Zrobiło się cieplej i nie muszę już ubierać tego niewygodnego kombinezona. Często przylatują do nas kolorowe ptaszki. Dzisiaj ciocia dała im dużo ziarenek i wodę do picia i pluskania. Chciałam im pokazać jak to się trzeba pluskać, ale mamusia mi nie pozwoliła :(
Niedawno było nawet tak ciepło, że pomagałam w ogrodzie. Ciocia z mamusią grabiły trawę, a ja pokazywałam gdzie jeszcze trzeba posprzątać. Wywoziłam nawet liście w taczkach ;) To znaczy wywoziła ciocia, ja tylko trzymałam żeby nie wypadły.
Wczoraj byłyśmy nad jeziorem posłuchać jak szumi, bo już całkiem się rozmroziło. Pływały po nim kaczki, a ja też chciałam i znów niestety nie mogłam. Urosły nawet pierwsze kwiatki, takie żółte. Mamusia chyba ma na nie jakieś uczulenie, bo co powąchała to kichała :) Ja też niedawno dostałam jakieś uczulenie, ale nie wiadomo na co... Teraz nie mogę próbować nic nowego i muszę się kąpać w takim niepachnącym płynie, który wcale nie potrafi zrobić piany.
Po moich dzisiejszych obserwacjach mogę stwierdzić, że wiosna to pani, na którą wszyscy czekają. Jest niewidzialna, zostawia jednak po sobie różne ślady, no i pięknie pachnie... W Polsce u babci i dziadzia już dawno była, a teraz przyszła do nas. U nas jest trochę później bo jednak to kawał drogi, nawet dla kogoś kto potrafi latać. Kiedy wiosna przychodzi, wszystko zmienia się z brązowego na zielone. Myślę, że wyrzuca też ze swojej kolorowej torby różne kwiatki, które pachną tak jak ona. Za nią przylatują ptaszki, no i słoneczko zaczyna mocniej świecić. Wygląda na to, że musi być bardzo piękna... no i pewnie ma słodką krew, bo i komary sprowadziła ;)


czwartek, 12 kwietnia 2012

nerwowy dzień

Dzisiaj był bardzo nerwowy dzień. Najpierw wszyscy byli w domu i było okropne zamieszanie, bo każdy się gdzieś spieszył i musiał zrobić coś ważnego. Ja tylko patrzyłam i nie rozumiałam czemu wszyscy są tacy zdenerwowani. Podobno coś ważnego się popsuło. No tak, ale jak mi coś przestaje działać to trzeba wymienić baterie, więc może to nic takiego... dziwne, że na to nie wpadli.
Później poszłam spać i jak się obudziłam to było już trochę lepiej. Tatuś niestety musiał iść do pracy, ale ja z mamusią, ciocią i wujkiem pojechaliśmy na wycieczkę po sklepach. Jeździłam w takich wózkach na zakupy, a wujek był moim kierowcą. Widziałam fajne ciuchy, takie kolorowe... no i buty, ale niestety nie było mojego rozmiaru.
Jak wróciliśmy to jeszcze trochę się pobawiłam i niedługo musiałam iść się kąpać. Od moich pierwszych urodzin kąpię się z mamusią w dużej wannie. Jest naprawdę super :) Mam dużo miejsca, a kaczka, żabka i delfinek mogą sobie swobodnie popływać. Czasami muszę umyć głowę. Za bardzo tego nie lubię, ale mamusia mówi, że trzeba trochę pocierpieć żeby być piękną. Na szczęście mam taki specjalny kubek do polewania głowy i do oczu mi się woda nie nalewa. Mam też książeczkę do kąpieli, która w wodzie zmienia kolory. Dzisiaj razem z mamusią chlapałyśmy się wodą, robiłyśmy pianę i była super zabawa :)


wtorek, 10 kwietnia 2012

moje pierwsze urodziny

Ostatnio nic nie zapisywałam, bo dużo się tutaj działo i nie miałam na to czasu. Jednak teraz jest już po wszystkim i znalazłam wreszcie wolną chwilkę, żeby wszystko opowiedzieć.
Dwa dni temu zostałam dużą dziewczynką, bo skończyłam swój pierwszy rok. Bardzo się cieszyłam i czekałam żeby zobaczyć, jak to będzie stać się dużym. Niestety prawie wcale nie urosłam... Jak się obudziłam, to stwierdziłam że nic się nie zmieniło. Mamusia z tatusiem mnie przytulili i życzyli mi, żebym nadal była uśmiechnięta i tak zdrowo rosła. Zadzwonili także babcia, dziadzio, ciocia Karolina i wujek Krzysiek i śpiewali mi "STO LAT". Druga babcia również dzwoniła i składała mi życzenia. Po śniadanku pojechaliśmy do kościoła poświęcić pisanki w koszyczkach. Ja też miałam swój koszyczek :) Siedzieliśmy w ławce z takim jednym przystojniakiem, który się cały czas do mnie uśmiechał. Jak wyrzuciłam jajko z mojego koszyczka, to mi je przynosił. Później, jak jego mamusia dała mu pieniążki żeby wrzucił panu do koszyka, to chciał je oddać mnie. Ale mnie nie można kupić, więc dałam sobie z nim spokój ;)
Po święceniu jajek pojechaliśmy po torta  :) Sama mogłam go sobie wybrać. Wybrałam największy jaki był, z kolorową tęczą. Bardzo mi się spodobał. Mamusia napisała na nim moje imię :)


Gdy wróciliśmy do domku, to czekała na mnie wielka niespodzianka, prezenty!!! Na kanapie siedział wieeeeelki miś!!! Jak go zobaczyłam, to od razu zaczęłam się do niego przytulać. Jest bardzo mięciutki i kochany. Chciałam z nim spać, ale niestety nie zmieścił się do mojego łóżeczka :( Od cioci i wujka dostałam jeszcze super szlafrok, zestaw do jedzenia i takie krzesło z dziurą w środku. Jak mnie tam mamusia posadziła to się przestraszyłam, że wpadnę do środka. Na szczęście mnie trzymała. Ciekawe do czego służy takie krzesło. Na razie go nie używam, bo dostałam od rodziców prawdziwy fotel, który jest mięciutki i na szczęście bez dziur :)
Usiedliśmy wszyscy przy stole, a mamusia zapaliła świeczkę i powiedziała, że mam sobie pomyśleć życzenie i ją zdmuchnąć. Więc tak zrobiłam... Nie mogę niestety powiedzieć co sobie pomyślałam, bo podobno wtedy może się nie spełnić. Tatuś otworzył szampana, a ja z mamusią pokroiłyśmy tort i wszyscy ze smakiem go zjedli. Ja dostałam swój specjalny kawałek i mogłam z nim zrobić co tylko chciałam. Spodobało mi się jak go ściskałam w rękach i on tak wychodził między palcami :) Trochę również udało mi się go zjeść. Ale była super zabawa. Wieczorem rodzice spełnili swoją obietnicę i kąpałam się pierwszy raz w duuużej wannie. Mamusia weszła ze mną do środka. Miałam dużo wody i mogłam się dłużej bawić.
W niedzielę przyjechali do mnie goście i znów dostałam prezenty, tym razem sukienkę i małe Zoo ze zwierzątkami do układania. Pani Nelia się nawet ze mną bawiła. Mówiła trochę dziwnie, ale ja wszystko zrozumiałam. Spodobał mi się także pan Andrzej, był bardzo przystojny i elegancki. Wziął mnie nawet na chwilę na ręce :)
Później przyjechali znajomi mi już, ciocia Gabrysia i wujek Józek. Przywieźli mi bączka do puszczania. Niestety  musiałam iść spać, a oni jeszcze długo siedzieli beze mnie. Usłyszałam jednak jak wznoszą toast za moje zdrowie, więc postanowiłam jednak nie przeszkadzać, bo przecież chcę być zdrowa.
Dzisiaj był już normalny dzień i tatuś musiał iść do pracy. Wszystko więc wróciło do porządku, a ja mogę nareszcie mówić, że mam już skończony rok :) A to są właśnie moje wszystkie urodzinowe prezenty :)


piątek, 6 kwietnia 2012

urodziny cioci




Miałam dzisiaj zrobić laurkę dla cioci i niestety nic z tego nie wyszło :( Rano jak wstałam, to pojechałam z rodzicami na pocztę wysłać jakiś ważny list. Zostałam z mamusią w samochodzie, a tatuś poszedł wszystko załatwić. Nagle samochód zaczął sam jechać do tyłu! Mamusia się przestraszyła i wybiegła go zablokować. Ja niestety musiałam zostać sama w środku. Jak tatuś wrócił to też się trochę przestraszył co się stało. Nie wiem o co tyle hałasu, przynajmniej się z mamusią nie nudziłyśmy :)
Później pojechaliśmy do różnych sklepów wybrać prezent dla cioci Gosi, bo dzisiaj miała urodziny. Rodzice nie mogli się na nic zdecydować, chociaż ja widziałam kilka fajnych rzeczy. Chciałam żeby kupili cioci takie urządzenie do robienia baniek mydlanych, to by mi mogła pożyczać :) Niestety wybrali coś innego. Długo nam zeszło, więc z mamusią wybrałyśmy kwiatki zamiast laurki.
Przyjechaliśmy późno do domku, ja już byłam bardzo zmęczona i poszłam spać. Kiedy ciocia wróciła z pracy to złożyłyśmy jej życzenia i dostałyśmy torta. Niestety nie mogłam spróbować, bo był z kawą i mamusia powiedziała, że mi nie da bo i tak mam sprężynkę w dupce. Dziwne, ja tam żadnej sprężynki nie widziałam...
Ciocia Gosia jest bardzo fajna, lubię się z nią bawić. Ona ze wszystkich najdłużej potrafi prowadzić mnie, kiedy chcę pochodzić. Czasami chodzi do pracy, ale ja wolę jak zostaje z nami w domku. Ma ciemne włosy, nie tak długie jak mamusia, ale za to przynajmniej nie przeszkadzają w zabawie. Niektórzy mówią, że zastępuje mi tutaj babcię, ale ja uważam, że jest na to zdecydowanie za młoda. Lubi zielony kolor i zwierzęta, jak ja :)
Chciałabym żeby zawsze się uśmiechała i właśnie tego z okazji urodzinek jej życzę.

środa, 4 kwietnia 2012

Jestem Ala

Cześć, jestem Ala :)
Za dwa dni skończę swój pierwszy rok i z tej okazji mamusia pomaga mi założyć bloga. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo będę mogła wszystko tutaj zapisywać i przez to niczego nie zapomnę.
Urodziłam się w Polsce, ale teraz mieszkamy daleko. Niedawno przeprowadziliśmy się do Kanady. Nawet lecieliśmy dwoma samolotami, ale niezbyt mi się to podobało. Trzeba było siedzieć na miejscu baaaardzo długo. Już nie mogłam wytrzymać. Musieliśmy wyjechać żeby tatuś znalazł lepszą pracę i żeby było nam lepiej. Mnie tam wcale źle nie było, miałam babcie, dziadka, ciocie i wujków, którzy mnie rozpieszczali. Miałam też swojego prawdziwego pieska Gizma. Niestety on nie mógł polecieć z nami więc został z babcią i dziadziem... Bardzo za nim tęsknię... Teraz mam takiego innego pieska, pluszowego. Ma na imię As, bo tatuś powiedział, że każda Ala powinna mieć Asa :)
Na razie mieszkamy z ciocią i wujkiem, którzy nam pomagają. Tatuś chodzi do pracy, a ja zostaję z mamusią w domku. Jak jest ładna pogoda to wychodzimy na spacerki. Tutaj blisko jest takie duże jezioro, po którym pływają kaczki i gęsi. Czasem spotykamy na ulicy jakieś śpiące zwierzątko. Ciekawe dlaczego śpią akurat na ulicy... Jak bardzo śmierdzi to znaczy, że to skunks. Wtedy trzeba szybko uciekać.
Niedługo będą święta i pójdziemy do kościoła święcić jajka. Ja też będę miała swoje, ciocia mi kupiła takie kolorowe i nietłukące. Będę też wtedy miała swoje pierwsze urodziny. Mamusia obiecała, że kupi mi tort i świeczkę, którą będę dmuchać. Będę miała gości i prezenty. Już się nie mogę doczekać. Dostałam już nawet kilka kartek urodzinowych i paczkę z Polski od babci i dziadzia. Bardzo się ucieszyłam i nie mogłam nawet przez to zasnąć wieczorem.
Jutro ciocia ma urodziny i będę z mamusią robić dla niej laurkę. Mam nadzieję, że mi wyjdzie i ciocia się ucieszy. A teraz już idę spać, bo muszę jeszcze pomyśleć nad życzeniami :)